10-miesięczny chłopiec przebywa w szpitalu, jego rodzice w areszcie tymczasowym. Sprawa maltretowania dziecka wyszła na jaw pod koniec lutego. Policję zaalarmowali lekarze z Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie, do którego na badania trafił chłopiec.
Karolina Małek, rzecznik prasowy Klinicznego Wojewódzkiego Szpitala nr 2 w Rzeszowie:
"Zachowanie matki chłopca, które było nieodpowiednie zwróciło uwagę personelu medycznego, który postanowił wykonać szereg badań, które wykazały, że dziecko może być ofiarą przemocy domowej".
Chłopiec miał złamane ręce i krwiaki przymózgowe - obrażenia powstały jakiś czas temu. Kiedy - to ustali biegły. Rodzice dziecka, 27-letnia Ewa L. oraz 36-letni Marcin L. usłyszeli zarzuty znęcania się.
Marta Kolendowska-Matejczuk, Prokuratura Okręgowa w Krośnie:
"Zagrożenie karą za przestępstwo znęcania się wynosi 8 lat pozbawienia wolności, ale z uwagi na to, że rodzice działali w warunkach recydywy ta kara może być większa, nawet do 12 lat pozbawienia wolności".
Rodzice chłopca zostali skazani na 2 lata i 2 miesiące więzienia za znęcanie się nad córką kobiety. Wyrok zapadł w marcu 2019 roku przed Sądem Rejonowym w Krośnie. Dziewczynka trafiła do rodziny zastępczej. Sąd rodzinny ograniczył parze władzę rodzicielską nad synem, który urodził się w zakładzie karnym, wprowadził też nadzór kuratora.
Piotr Wojtowicz, prezes Sądu Rejonowego w Krośnie:
"Pojawiły się takie incydentalne przypadki kiedy ci państwo manipulowali kuratorem, unikali spotkań, udawali, że nikogo nie ma w mieszkaniu i to niestety nasiliło się po urodzeniu się Jakuba".
Jak słyszymy w sądzie, uwagę kuratora zwróciło to, że dziecko nie podnosi główki i jest mało aktywne. Chłopiec nie miał widocznych obrażeń, jednak rodzice nie chcieli pokazać kuratorowi książeczki zdrowia dziecka.
Piotr Wojtowicz, prezes Sądu Rejonowego w Krośnie:
"Ta sytuacja na tyle była poważna, że coraz bardziej był aktywny na tym polu i przymuszał słownie do tego, żeby wreszcie pani Ewa dostarczyła tę dokumentację leczenia dziecka".
Wizyta u lekarza zakończyła się hospitalizacją dziecka i zarzutami dla rodziców. Małżeństwo nie przyznaje się do winy. Jak udało nam się ustalić, rodzina nie korzystała z pomocy społecznej, nie miała także założonej niebieskiej karty.