To właśnie dla widoków Pustelnik Jano "rzucił wszystko i wyjechał w Bieszczady". Dziś zaszyty w niewielkim i wynajętym pokoju w Polańczyku, który nazywa pustelnią, oddaje się pasji literackiej. Wydał właśnie 10 książkę, co uważa za fenomen, bo jak mówi o sobie "groszem nie śmierdzi". Ale z pomocą życzliwych ludzi i wydawnictwa Carpathia tym razem, oto wyszła " Moja - czyli jego - Bieszczadzka Odyseja".
Bieszczadami zafascynował się w dzieciństwie. I tak mu zapadły w pamięć i tak wryły się w serce, że nie mógł zagrzać miejsca nigdzie indziej. Wędrował, fotografował, pomieszkiwał, ale tu właśnie ulokował swoją artystyczną duszę, która ciągnęła go do ludzi: artystów, zakapiorów, smolarzy, wodników. Fotografował ich przy pracy i przy zabawie, ucinał z nimi długie pogawędki, którymi potem wypełniał swoje pamiętniki, najdroższe skarby, bo czerpie z nich teraz za każdym razem jak zabiera się za nową książkę.
Bieszczadom - krainie, którą ukochał - Pustelnik Jano poświecił już 10 publikacji - 7 albumów i 3 książki: "Autobiografię mistyczną", częściowo książkę "Osobowości" i tę najnowszą " Moją Bieszczadzką Odyseję", w której opisał swoje bieszczadzkie półwiecze. Czas cenny, wypełniony spotkaniami, rozmowami, wędrówkami do wyjątkowych miejsc i ludzi, m.in. tych, których w tych górach już dawno nie ma, a na stronach opowieści Pustelnika Jano żyją i mają się dobrze. Dzięki niemu są tak jakby nieśmiertelni.