Nadkom. Paweł Grześ, Wydział Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie:
"Zatrzymujemy swój pojazd, nie jedziemy, nie pędzimy przed siebie, nie wjeżdżamy za rogatki".
Jak widać, nie wszyscy zdają sobie sprawę, że ignorowanie znaków może być śmiertelnie niebezpieczne.
W Sanoku kierująca samochodem osobowym wjechała na przejazd kolejowy mimo pulsującego czerwonego światła i opadających rogatek. Pomogli inni kierowcy, którzy wyłamali zaporę. W sytuacji kryzysowej - takie zachowanie może uratować życie.
Nadkom. Paweł Grześ, Wydział Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie:
"Najbezpieczniej jest wtedy wysiąść, wyłamać, uciekać, zabrać pojazd - jak nie zdążymy to wiadomo, trzeba ewakuować siebie".
Bo w zderzeniu z pociągiem, kierowca i pasażerowie samochodu osobowego - nie mają szans.
Insp. Witold Flader, Komenda Regionalna Straży Ochrony Kolei w Przemyślu:
"Pociąg, który rozpędzony jest do prędkości 120-130 km/h potrzebuje drogi hamowania około 12 boisk piłkarskich, to jest około 1200 metrów, żeby zatrzymać pociąg".
Dziś przypominali o tym kierowcom funkcjonariusze policji oraz straży ochrony kolei. Wszystko w ramach kampanii "Bezpieczne tory - zatrzymaj się i żyj".
Nadkom. Paweł Grześ, Wydział Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie:
"Mandat karny to jedna sprawa i w tym przypadku wynosi on 2 tys. zł, może być powtórzony za jakiś czas wtedy jest recydywa i wynosi 4 tys. zł. Punktów karnych - 15".
Warto jednak pamiętać, że chwila nieuwagi, brawura lub pośpiech mogą doprowadzić do tragedii. W ubiegłym roku na Podkarpaciu doszło do dwóch wypadków na przejazdach kolejowych. Zginęła jedna osoba.