Zespół ze Stalowej Woli po raz ostatni wygrał ligowy mecz 2 listopada ubiegłego roku. Kibice, którzy wczoraj w niemałej liczbie ponad tysiąca 700 - dopingowali zespół w starciu z GKSem Tychy liczyli, że drużyna wreszcie się przełamie, ale w pierwszej połowie to rywale stwarzali większe zagrożenie.
W siódmej minucie Julius Erthaler uderzał z ostrego kąta, potem bramkową okazję miał Natan Dzięgielewski, a miejscowi pod bramką gości stworzyli zagrożenie tylko raz w tej części gry - w 34 minucie Thiago strzelał ponad poprzeczką. Po zmianie stron akcję gospodarzy zaczęły być wreszcie klarowniejsze ale ani Ibne Torti ani też Śveć czy Strózik nie potrafili znaleźć drogi na bramki tyszan. Ci przetrwali napór miejscowych i w 78 minucie zadali cios. Po centrze z rzutu wolnego mierzonym uderzeniem głowa popisał się Bartosz Śpiączka i GKS prowadził 1 do 0.
W doliczonym czasie gry najpierw bramkarz Stali Miłosz Piekutowski świetnie bronił strzały Keiblingera i Stangreta, a w ostatnich sekundach meczu kontra miejscowych mogła przynieść im powodzenie gdyby Jonathan Junior miał minimalnie lepiej ustawiony celownik. Stal przegrała z GKSem 0 do 1 - to 15 porażka hutników w tym sezonie.
Stal zajmuje ostatnie miejsce w tabeli ze stratą sześciu punktów do bezpiecznej pozycji - do końca sezonu pozostało siedem rund.