Po weekendowych bojach sanoczan z najlepszymi w lidze, wydawało się, że forma drużyny rośnie i w starciu z ekipą z Torunia, która w tabeli jest tuż nad STS-em, gospodarze będą w stanie odnieść zwycięstwo. Niestety po 12 minutach gry sanoczanie już byli gorsi o dwa trafienia po celnych strzałach Worony i Lawlora. Trochę nadziei w serca kibiców wlał w 15 minucie Bartosz Florczak. Reprezentacyjny obrońca wykorzystał dobre asysty Jakuba Musioła i Marka Strzyzowskiego. Po pierwszej tercji było zatem 1 do 2, w drugiej goli zabrakło niestety, w trzeciej sanoczanie nie kwapili się z atakowaniem bramki rywali. Zresztą w całym meczu oddali raptem aż siedem strzałów, a taką statystyką nie ma mowy o zwycięstwie. Torunianie mimo, że w bramce dwoił się i troił Dominik Salama zdobyli w ostatniej odsłonie dwa gole i wygrali w Arenie 4 do 1.
Za wyniki drużyny nie można niestety winić tylko trenera i zawodników. Ci zresztą już raz protestowali przeciwko spóźnionym wypłatom przy okazji zwycięskiego meczu z Zagłębiem, ale problem jest niestety głębszy.
W piątek STS gra wyjazdowy mecz w Krakowie, w niedzielę podejmować będzie Podhale borykające się z jeszcze większymi problemami organizacyjnymi. Tymczasem w mediach społecznościowych sanocki klub ogłosił pozyskanie Orlenu jako sponsora strategicznego do końca obecnego sezonu - wypada mieć nadzieję, że ten ruch ustabilizuje sytuację STSu.