Rekordy jak co roku bije Poznań, bo tam tradycja sięga końca XIX wieku. W Rzeszowie jest znacznie młodsza, a rogale powstają według zmodyfikowanego, ale sprawdzonego już przepisu. Jak mówią cukiernicy, kompleksów nie ma.
Od piątku każdy dzień w cukierni przy ulicy Miodowej w Rzeszowie zaczyna się właśnie od rogali. Trwa wyrabianie i wałkowanie ciasta, wycinanie trójkątów, które już z nadzieniem są zwijane, a później pieczone i zdobione, bo ważne jest to, żeby rogale były świeżutkie. Najlepiej jeszcze ciepłe.
I tak jak z pączkami w Tłusty Czwartek - nikt nie liczy kalorii. I dobrze, bo każdy rogal to prawdziwa kaloryczna bomba.
Tylko w tej cukierni "rogalowy" plan sięga 5 tysięcy sztuk. Wśród nich powstały też dwie w wersji XXL - kilkukilogramowe z ogromną ilością maku i kajmaku.