Mateuszek ma dopiero półtora roku, a za sobą już trzy skomplikowane operacje - w tym jedną jeszcze zanim przyszedł na świat. Lekarze wykryli wadę serca chłopca a dokładnie niedorozwój lewej komory w 22 tygodniu ciąży podczas rutynowej kontroli. Kolejne operacje konieczne były niedługo później.
Piotr Warchoł - tata chłopca:
"Ponieważ Mati miał problemy z oddychaniem, to w 4 dobie życia przeszedł operacje na otwartym sercu i kolejną operację na otwartym sercu tydzień przed pierwszymi urodzinami, ale trzeba dodać, że to były operacje paliatywne, czyli takie które poprawiają komfort pacjenta, ale w żaden sposób nie korygują wady".
Natalia Warchoł - mama chłopca:
"Byliśmy kierowani od samego początku do najlepszych lekarzy i to też traktujemy jako działanie opatrzności, że faktycznie my musieliśmy się zmierzyć z tą trudnością, walką o życie, ale wiedzieliśmy że trafiamy w dobre miejsca".
Ponieważ jednak operacje miały charakter paliatywny rodzice skonsultowali się także z ośrodkami z zagranicy.
Piotr Warchoł - tata chłopca:
"Skierowaliśmy się m.in. do ośrodka w Bostonie, który jest top światowym jeśli chodzi o tą wadę serca i otrzymaliśmy stamtąd informację, że tamtejsi lekarze są w stanie uratować tą komorę, tzn. ją zrehabilitować i przygotować do normalnej pracy".
W połowie kwietnia rodzice dostali kosztorys - potrzeba 400 tysięcy dolarów, na razie mają tylko 400 tysięcy złotych. Mateusz z pozoru wydaje się zdrowym dzieckiem. Rodzice widzą jednak przyspieszony oddech, sine końcówki paluszków i zsinienie ust, gdy zbyt bardzo się zmęczy i jest niedotleniony. Chcieli by aby mógł żyć normalnie, tak jak dwójka starszego rodzeństwa - Ala i Kubuś. Teraz całe życie rodziny koncentruje się na zbiórce, na aukcjach i licytacjach, o których informują za pośrednictwem strony www. sercedlaMateuszka.pl, liczą na pomoc innych, bo ostatnio los doświadcza ich szczególnie.
Liczy się każda złotówka, a zbiórka prowadzona jest za pośrednictwem Fundacji Siepomaga: siepomaga.pl/warchol-mateusz