W tym lesie latem 1944 rozbił się niemiecki pocisk V2 jego szczątki są gdzieś tutaj, a pasjonaci historii z Mielca i okolic już wiedzą gdzie to dokładnie dlatego od rana trwają poszukiwania. Miejsce udało się ustalić dzięki Romanowi Rusinowi, który po latach zdecydował się na ujawnienie tajemnicy przez lata pilnie strzeżonej przez swojego ojca - żołnierza AK.
Ojciec pana Romana, Aleksander Rusin, żołnierz AK - będąc z partyzantami pewnego razu w okolicznych lasach zauważył jak wystrzelona rakieta rozpada się na dwie części. Jedna część spadła jakieś kilometr stąd w tzw. Węgliskach natomiast przednia część spadła tutaj.
Pierwszą część rakiety zamaskowanej przez partyzantów zabrała jesienią 1944 roku specjalna międzynarodowa komisja badająca tę nową, skonstruowana przez Niemców broń. Druga ciągle jest w tym miejscu co kiedyś. Ta informacja zmobilizowała kilkadziesiąt osób. Gdy tylko uzyskali niezbędne zezwolenia zaczęli pracę - jak się okazało ciężką i bardzo brudną. Bo fragment rakiety ważący prawdopodobnie nawet 2-3 tony tkwi głęboko w błocie.
Ale ani woda ani błoto nikomu nie przeszkadzały. Przez cały dzień kilkadziesiąt osób nie przestawało próbować na wszystkie możliwe sposoby. A gdy zaczynało brakować sił dodatkową motywacją były kolejne - często bardzo małe elementy - co chwilę znajdywane w gęstym błocie. Członkowie Podkarpackiego Stowarzyszenia Ocalić od zapomnienia Stowarzyszenia Ziemi Bliźnieńskiej oraz Aeroklubu Mieleckiego na czas poszukiwań stali się jednym zespołem. I choć dziś się nie udało to zgoda na poszukiwania jest kilkudniowa. Będą prowadzone aż do skutku.